Autorka 'Zmierzchu' z zupełnie innej strony, czyli 'Intruz' Stephenie Meyer
/
39 Comments
Witajcie! Dzisiaj spotkamy się z bohaterami książki sci-fi autorstwa Stephenie Meyer. Tak, tej Stephenie Meyer. Czy to spotkanie będzie udane? Za chwilkę wszystkiego się dowiecie.
Tytuł: Intruz Autor: Stephenie Meyer Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie Data wydania: 2008 r. Liczba stron: 617 Kategoria: sci-fi, fantasy |
Stephenie Meyer zna większość z nas. Jej nazwisko kojarzy się głównie z popularną sagą Zmierzch, wzbudzającą wiele emocji, niekoniecznie tych dobrych. Tak jak już mówiłam w TOP 7 najbardziej wkurzających postaci literackich ever, jako jeszcze mała dziewczynka szalałam za tą sagą i kupowałam mnóstwo rzeczy okraszonych podobizną Edwarda. Ale kiedy wróciłam do tej serii po latach, zauważyłam rzeczy, których wcześniej nie zauważałam. Bella jest meeega irytująca, bohaterowie bez żadnej skazy, a język bardzo ubogi (chociaż tutaj podobno polska wersja straciła sporo na tłumaczeniu i w oryginale nie jest aż taki zły). Ja mimo tego tę książkę wspominam ciepło i lubię ją, pomimo jej wad. Przypomina mi o czasach, kiedy moim największym życiowym problemem była wątróbka na obiad.
O istnieniu Intruza wiedziałam od dawna, jednak dopiero dwa lata temu postanowiłam sięgnąć po tę książkę. Meyer kojarzyła mi się wyłącznie ze Zmierzchem i nie chciałam tego psuć. Ale kiedy pewnego wakacyjnego dnia strasznie mi się nudziło, postanowiłam ją przeczytać. Pierwsze rozdziały przeczytałam w internecie. I wiecie co? Było mi mało! Szybko więc pobiegłam do pobliskiej księgarni (a wiedzcie, że normalnie tego nie robię; zdecydowanie preferuję zamawiać książki przez internet) po papierową wersję i zasiadłam do dalszego czytania.
Dusze to istoty, które do życia potrzebują obcego ciała. Z natury są dobre, miłe i opiekuńcze. Żywiciele, bo tak możemy nazwać stworzenia, które Dusze dotąd zajmowały, nie buntowały się i akceptowały przejmowanie ich ciał przez obcych. Po kilku inwazjach na niebroniące się planety, nadeszła pora na Ziemię. I tu zaczęły się schody. Ludzie po pewnym czasie zdali sobie sprawę z tego co się dzieje i zaczęli się bronić. Jednak zorientowali się zbyt późno - większość osób już poddano procesowi wszczepiania Duszy. Nie spotkało to jednak Melanie, jednej z głównych bohaterek, która w czas spostrzegła, że dzieje się coś niedobrego i uciekła z miasta, chowając się na nieuczęszczanych terenach. By przeżyć, wykradała jedzenie z domów oddalonych o dobre kilkanaście kilometrów od miejsca jej pobytu. Sprawy zaczęły się układać dobrze, kiedy stało się coś, czego obawiała się najbardziej. Dusze zorientowały się, że nie nosi w sobie jeszcze jednego z nich i postanowiły zmienić ten stan rzeczy. Do ciała Melanie wszczepiona została Wagabunda - druga z głównych bohaterek - która mieszkała już na wielu planetach i miała za sobą wielu żywicieli. Jednak Melanie się nie poddaje i nie chce oddać swojego ciała jego nowej mieszkance, co bardzo frustruje Wagabundę.
Cała historia napisana została bardzo lekko, książkę czyta się szybko i przyjemnie, pomimo, że ta niepozorna powieść kryje w sobie nie tylko lekkie i przyjemne tematy. Pod wierzchnią warstwą zawierającą niezwykłe przygody i problemy miłosne, kryje się ukryty przekaz. Autorka pod z pozoru płytką, choć nadal ciekawą historią, zadaje czytelnikowi pytanie: na czym polega istota człowieczeństwa? Co tak naprawdę oznacza bycie człowiekiem? Czy każdy, kto posiada cechy gatunku homo sapiens nim jest?
Meyer stworzyła coś naprawdę niesamowitego, nie pomyślałabym, że ma aż taką wyobraźnię. Mimo, że do treści wkradło się kilka błędów logicznych, a Wandzie i Melanie jakimś dziwnym trafem zawsze dopisywało szczęście dokładnie wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowały, to i tak nie żałuję kupna tej książki. Liczyłam na wciągającą historię i to właśnie dostałam.
'Kto wie, czy na tej planecie każda radość nie
musiała być okupiona taką samą ilością bólu, jak gdyby istniała jakaś
tajemna waga, której szale zawsze były równe.'
Meyer stworzyła coś naprawdę niesamowitego, nie pomyślałabym, że ma aż taką wyobraźnię. Mimo, że do treści wkradło się kilka błędów logicznych, a Wandzie i Melanie jakimś dziwnym trafem zawsze dopisywało szczęście dokładnie wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowały, to i tak nie żałuję kupna tej książki. Liczyłam na wciągającą historię i to właśnie dostałam.
Bohaterowie byli dość dobrze wykreowani, niektórych naprawdę polubiłam, a tych, których miałam znienawidzić, znienawidziłam. W Intruzie nie zabrakło również trójkąta miłosnego. Chociaż bardzo ich nie lubię, to tutaj wcale mi nie przeszkadzał. To nie była dobrze wszystkim znana z książek young adults relacja typu "obydwoje są tacy cudowni, którego wybrać?". Tutaj było to niewymuszone, nieodpychające, a wszystko toczyło się w odpowiednim tempie. Uczucia dojrzewały powoli i były hmm... głębsze? Tak, to chyba odpowiednie słowo. Sprawa robi się jeszcze bardziej ciekawsza biorąc pod uwagę fakt, że w jednym ciele mieszkały dwie dziewczyny.
'Wiedzieć, że ktoś cierpi pod twoim dachem, to jak czuć swędzenie i nie móc się podrapać.'
W książce doświadczamy wielu emocji. Poprzez strach, złość, żal, poczucie niesprawiedliwości przechodzimy do nadziei i miłości. Przyznam, że nie raz zdarzyło mi się uronić kilka łez, ale coraz częściej zastanawiam się czy to może być miarodajne, ponieważ książkom i filmom nietrudno jest je u mnie wywołać. Pochłonęłam tę dość sporych rozmiarów pozycję w półtora dnia, robiąc tylko krótkie przerwy na jedzenie, a spać poszłam dopiero wtedy, gdy przeczytałam ostatnie zdanie. Szybko się wgryzłam w tę historię i naprawdę żałowałam, że nie ma kontynuacji, ale po pewnym czasie zaczęłam się z tego cieszyć, bo moim zdaniem zakończenie było dokładnie takie, jakie powinno być i pisanie kolejnych części byłoby trochę na siłę.
Podsumowując, książka naprawdę mi się podobała i szczerze wam ją polecam. Nie obawiajcie się nazwiska autorki; Meyer pokazała, że stać ją nie tylko na historie o wampirach. Jeżeli szukacie pozycji, przy której chcecie miło spędzić czas, to naprawdę nie ma sensu się dłużej zastanawiać; po prostu sięgnijcie po tę książkę. Nawet jeżeli tej historii nie pokochacie (ja pokochałam), to i tak nic nie stracicie, a być może wiele zyskacie :)
Ocena: 8/10
Bardzo dziękuję za przeczytanie recenzji i proszę o szczere opinie :) To motywuje mnie do dalszego prowadzenia bloga.
Przypominam o lajkowaniu fanpage'a na facebooku oraz o obserwowaniu bloga, byście mogli być na bieżąco. Dla osób, które nie posiadają konta na bloggerze, istnieje możliwość zapisania się do newslettera (pole do wpisania swojego emaila znajduje się na samym dole strony).
To tyle na dziś. Trzymajcie się ciepło i niech książka będzie z wami! ♥
Mój egzemplarz czeka na półce. Po Twojej recenzji sięgnę po nią szybciej niż zamierzałam ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Isabelczyta.blogspot.com
Kiedyś miałam okazję ją kupić, ale nie kupiłam. Jednak po twojej recenzji po raz kolejny pożałowałam swojej decyzji. Teraz zacznę szukanie w bibliotece tej książki.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja.
Nie chcę cię bardziej dołować, ale naprawdę jest czego żałować :D Czytaj, polecam :D
UsuńWbrew pozorom bardzo lubię Intruza i chyba muszę go sobie ponownie odświeżyć :D
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie :)
http://cosdopoczytania.blog.pl/
Nie czytałam jeszcze nic tej autorki... Ale po "Intruza" może sięgnę, czemu nie :d Wydaje się być bardzo ciekawy. :)
OdpowiedzUsuńocean-slow.blogspot.com
I taki właśnie jest ;)
UsuńCzytałam i wspominam ją lepiej od "Zmierzchu" :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Intruza" zupełnie inny styl niż "Zmierzch". Bardzo fanie napisana:)
OdpowiedzUsuńKarlina W.
Zgadzam się ;) Tylko ciekawa czy jest to spowodowane tłumaczeniem ;)
UsuńSzczerze mówiąc nad tym się nie zastanawiałam, ale możliwe, że coś zosatło zmodyfikowane:D
UsuńKsiążka stoi na półce u mojej siostry, bo ona też miała fazę na Meyer ;) Ja jednak nie sięgnę, bo to nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, myślę, że miło byś się zaskoczyła :)
UsuńMnie podobał się zarówno Zmierzch, jak i Intruz ;)
OdpowiedzUsuńMnie Stephanie Mayer kojarzy się tylko ze zmierzchem, pamiętam jak w piątej i szóstej klasie miałam obsesję na punkcie zmierzchu. Jak o pomyślę, co robiłam i mówiłam to aż mi wstyd za siebie!
OdpowiedzUsuńMimo to, przyznam że już jakiś czas mam ochotę na "Intruza" i jestem ciekawa czy rzeczywiście autorce poszło lepiej niż ze "Zmierzchem", którego teraz nie trawię. (chociaż sentyment do niego mam, bo to dzięki tej serii wciągnęłam się w czytanie, właściwie od "Zmierzchu" się zaczęło). "Intruz" to typowo moje klimaty, trochę science-fiction, więc jest duża szansa że mi się spodoba. Boję się tylko tego trójkąta miłosnego o którym piszesz, bo to chyba nieodłaczny element tej autorki. Oby w tej książce był lepszy niż wątek Edward-Bella-Jackob.
http://whiteblackbooks.blogspot.com/
W recenzji chciałam właśnie zaznaczyć, że to nie jest typowy trójkąt miłosny ;) Ja również ich nie lubię, ale ten był naprawdę ok, bo tutaj sprawa wyglądała nieco inaczej - w trójkącie miłosnym były poniekąd aż cztery osoby, a decyzje bohaterek nie były takie hop siup z jednego kwiatka na drugi ;)
UsuńWięc się nie bój, wiem co mówię :)
Ta historia ma swój urok :D
OdpowiedzUsuńPozycja obowiązkowa dla fanów tej autorki (która - co dziwne - od dawna nic już nie napisała).
I nie tylko dla fanów :D
UsuńJa w 3 i 4 klasie miałam mega obsesje, ale nie na punkcie książki tylko filmu. Dzięki Zmierzchowi zaczełam lubić wampiry i poznałam Akademie wampirów. Zachęciłaś mnie do Intruza:)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, S.Meyer to jedna z moich ulubionych autorek. Intruza czytałam i bardzo mi się podobał, jest to naprawde bardzo dobra książka, którą warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie Inna
happy1forever.blogspot.com
Już od dawna mam ochotę na "Intruza", a ciągle mi nie po drodze :) Ale na pewno w końcu przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam Intruza niedługo po premierze i bardzo mi się wtedy podobał :D Nie mam pojęcia jak byłoby teraz, ale podejrzewam, że podobnie, bo to świetna historia :)
OdpowiedzUsuńCo do "Zmierzchu" mam takie same wrażenia jak ty, pamiętam jak kilka lat temu kiedy to ekranizacja "Zmierzchu" wchodziła do kin, kochałam całą serię miłością absolutną, ale ostatnio wpadł mi w ręce film (do książek nie wróciłam), zdałam sobie sprawę jak płytkie i irytujące są postacie.
OdpowiedzUsuń"Intruza" widziałam kilka razy na półkach księgarni, jednak zawsze kojarzył mi się bezpośrednio ze "Zmierzchem", ale skoro mówisz, że "Intruz" jest lepszy i przede wszystkim inny, to chyba jednak sięgnę po niego:)
www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Wiedziałam, że nie jestem sama co do postrzegania Zmierzchu! :)
UsuńA po Intruza sięgaj jak najszybciej ;)
Jakoś niespecjalnie zaciekawiła mnie ta książka,choć na pewno jest lepsza od "Zmierzchu".
OdpowiedzUsuńhttps://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com
Lubię Zmierzch, a Intruza widziałam jedynie na ekranie. Czas sięgnąć po książkę, już zresztą stoi na półce i czeka :)
OdpowiedzUsuńP.S. Nominowałam Cię do Dessert Book Tag c:
http://bookocholic.blogspot.com/
Dziękuję za nominację, na pewno wykonam ten tag :)
UsuńMi się również bardzooooo podobało :) stwierdziłam to że zdzzdziwieniem, jednak dzięki tej książce i filmowi Ja, robot polubiłam sci-fi!
OdpowiedzUsuńJa też dzięki tej książce przestałam stronić od gatunku science-fiction :D
UsuńTa książka jakoś mnie nie uwiodła. Zła nie była, ale...to taka książka na raz, szału nie ma.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba mi się Twój styl i wygląd bloga :)
Bardzo miło wspominam tą książkę. Ogólnie mam wielki sentyment do twórczości autorki :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Może przeczytam chociaż sama nie wiem nie przepadam za powieściami sci-fi.
OdpowiedzUsuńMusze się jeszcze nad tym zastanowić ;)
Zmierzchu nie czytała, ale Intruz stoi na półce i czeka do wakacji :)
OdpowiedzUsuńCzyta łam "Intruza" i byłam wręcz oczarowana. Miała to byś trylogia, ale dobrze, że autorka poprzestała na jednej części. Oglądałam również film, który mnie nie zachwycił - ale książka - jestem jak najbardziej na tak :)
OdpowiedzUsuńZa specjalnie mnie do "Zmierzchu" nieciąganie, ale gdy obejrzałam ekranizacje "Intruza" bardzo chce przeczytać tą książkę i na pewno tak kiedyś zrobię. Recenzja do tego mnie jeszcze bardziej zachęciła, do jej przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
zawsze-usmiechniete.blogspot.com
mi również pozycja przypadła do gustu i muszę przyznać, że nie spodziewałam się czegoś tak dobrego po autorce.
OdpowiedzUsuńpomysł na Intruza jest niesamowity, całe szczęście, że pani Meyer postanowiła przerzucić się z wampirów na obcych :)
szkoda tylko, że tak zepsuli film.
To prawda, film był okropny. W ogóle nie podobają mi się ekranizacje książek dla młodzieży (oprócz Igrzysk Śmierci, tę ekranizację uwielbiam)
UsuńNice book.Lovely photos ♥
OdpowiedzUsuńLove from Slovakia ~
ℓα ℒιcσrηe - ℒa vie est ℓa petite ℓicorne.
Jeżeli chodzi o moją ocenę Zmierzchu, to już ją dobrze znasz. :P Intruza odebrałam bardzo podobnie. Czytałam go parę lat temu i choć gdzieś w połowie miałam zastój i kompletnie nie uśmiechało mi się po tę książkę sięgać, finalnie okazała się naprawdę bardzo dobra. Z tego co kojarzę, to jest debiut Meyer, co całkiem dobrze o niej, jako pisarce, świadczy. Tu, trójkąt miłosny uwielbiałam (nie to co w Zmierzchu), a najbardziej poruszały mnie wspomnienia Melanie, ale nie, nie płakałam. Mimo wszystko, również bardzo gorąco polecam! :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja ;) Super blog ^^ Zapraszam do siebie ---> http://bookfortou.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń